poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 8 - Don't go.

*Nicole*

Długo walczyłam z moimi powiekami, zanim zamknęły się na amen. W głębi duszy chciałabym usłyszeć jeszcze raz to ostatnie słowo wypowiedziane przez Justina. Chodzi za mną od kilku minut i nie chce przestać. Tak jakby uwzięło się na mnie.- pomyślałam i nagle znalazłam się w jakby innym wymiarze.
Dookoła unosiły się białe fale, a na przeciwko widziałam piękne światło, które zaraz przyciągnęło mnie do siebie. Stanęłam jak posąg i uważnie przyglądałam się przejściu, przez które kazano mi przejść. Wycięgnęłam dłoń na wprost i przeciągnęłam na drugą stronę. Poczułam falę ciepła i bez żadnych oporów przeszłam przez przejście, które niemal natchmiast zniknęły.
Ujrzałam tysiące dzieci tańczących w rytm puszczanej muzyki.
- Jak tu pięknie.- słowa wymsknęły mi się z ust i speszona szłam przed siebie. Dzieci na mój widok otoczyły mnie dookoła, złapały się za rączki i zaczęły tańczyć.
- Nicole tańcz.- ktoś krzyknęł w moim kierunku, a dzieci rozeszły się z powrotem na swoje miejsce.

Zakręciłam się wokół własnej osi i ujrzałam ten znajomy mi uśmiech.
- Babcia ?- w moim oku zakręciła się pojedyncza łza, którą natychmiast wytarłam, żeby rzucić się kobiecie w objęcia. - Tęskniłam za tobą.
- To tak jak ja wnusiu.- posłała mi promienny uśmiech i usiadła na przetartym fotelu. - Chcę ci kogoś przedstawić. Zaraz tu przyjdzie, tylko bądź miła.- pogroziła mi palcem.
Z moich ust wydobył się cichy chichot.
- Całowaliście już się ?- kobieta powiedziała, chcąc rozluźnić atmosferę.
- Babciu! Podglądasz mnie ?
- Może.- zaśmiała się, widząc moje rumieńce.
- Justin on nie jest odpowiedni. On bije mnie, za nic. Porwał mnie, ale...
- Ale nadal coś do niego czujesz co ?- zapytała.
- Nie wiem. Nie powinnam.
- Nicole on nie zawsze taki był.- odezwał się głos za mną. Odwróciłam głowę i ujrzałam kobietę w wieku mojej babci. Pewnie to na nią czekaliśmy. Oparła dłoń na moim na ramieniu i kontynuowała. - To życie go zmieniło. Nie miał łatwo wiesz. Był ciągle bity i molestowany przez ojca. Do tego doszły jeszcze przekręty, w które go wciągnął, ale on zawsze pozostawał sobą, tylko....
- Co się stało ?- zapytałam.
- Pamiętasz tą blondynkę ze zdjęcia.- spojrzała na mnie, a gdy jej przytaknęłam kontynuowała. - Nazywała się Lelie. Była dziewczyną, a zarazem najlepszą przyjaciółką Justina. Wiedziała o wszytskim co robił, ale to nie zraziło jej od niego. Była jego jedyną podporą. Jednego dnia poszedł razem z nią do jej ojca.
'' - Tato.- Justin przełknął głośno ślinę. - Musimy porozmawiać.
- O czym ? Szykuj się zaraz jedziemy.
- Właśnie o tym chciałem pogadać.
Ojciec wściekły obrócił się i spojrzał na dwoje zakochanych.
- Kim jest to dziewczę ?
- Tato to jest moja dziewczyna. Kocham ją i nie będę robił więcej.
- Możesz powtórzyć ?
- Chyba wyraził się jasno. Nie będzie więcej zabijał tych niewinnych ludzi.- Lelie wstawiła się za nim, na co ojciec odpowiedział głośnym śmiechem.
- Myślisz, że coś tu zdziałasz głupia dziewczyno!? Nie będziesz mojemu synowi mąciła w głowie."
- I wtedy zrobił coś strasznego.- kobieta głośno przełknęła ślinę. - Zabił Lelie.
- To dlatego się tak stał ?
- Tak kochanie. Widzisz. To była piękna miłość. Trzymali się siebie kilka lat. Justin długo nie mógł pogodzić się z jej śmiercią, aż do teraz.
- Skąd pani to wie ?- zapytałam z ciekawości.
- Bo jestem babcią Justina.
Kobieta zajęła miejsce obok nas i upiła łyk herbaty.
- Muszę cię o coś prosić Nicole ?
Usiadłam na przeciwko kobiety.
- Jesteś jego jedyną nadzieją. Tylko twoja miłość może go uratować.
- Czyli on... ?- zapytałam z niedowierzeniem, a kobieta przytaknęła.
- On cię kocha Nicole, ale nie potrafi ci tego okazać.- zrobiłam wielkie oczy, ale nagle poczułam ostry ból w okolicach brzucha.
- Co się dzieje ?- spojrzałam w zaszkolne oczy babci.
- Budzisz się kochanie.- złapała za moją dłoń i więcej jej nie widziałam.
Znajdowałam się w szpitalnej sali. Rozejrzałam się dookoła i pobiegłam do miejsca, z którego dochodził pisk. Wpadłam do sali i ujrzałam siebie, leżacą na łóżku szpitalnym. Oni mnie ratowali.- pomyślałałam i spojrzałam na osobę przy moim łóżku. Trzymała moją kruchą dłoń i płakała.

- Nie mogę znowu zostać sam. - na chwilę przerwał i zaraz dokończył. - Nie mogę cię stracić Nicole.
_____________________________________________________________
Hej przchodzę do was z nowym rozdziałem. Przepraszam, że tak późno, ale kompletnie nie wiedziałam co napisać. Może mi to wybaczycie :(.
Zapraszam was na moje inne blogi:
danger-zaynmalik.blogspot.com
i uncanny-fanfiction.blogspot.com
Do następnego.
Ola xx